Dzisiejsza notka będzie lekka i przyjemna, stylizowana raczej na wiosenny spacer wśród niedorzeczności, pośród których kwiat rozsądku budzi się do życia po zimowym śnie. Ta opowieść jest rezultatem lektury książki „Masaż z elementami rehabilitacji”, pod redakcją Roberta Walaszeka, którą to użyczył mi znajomy, po chwili namysłu sugerując cyt.”większy szacunek dla starożytnych metod leczniczych, gdyż mają one wiele tysięcy lat”. Nie mówię nie, ale nic na słowo. Zapraszam do lektury.
Masaż jest tak stary jak cywilizacja, wywodzi się z Indii i Chin. Pierwsze wzmianki o wykorzystaniu masażu pojawiają się już w księgach Hipokratesa, w pismach Celsusa i Gallena. Średniowiecze to z kolei kiepski okres dla nauk medycznych w ogóle (tu 'ukłony’ w stronę Papiestwa), także te czasy spowija mgła ciemnych wieków. Na trop masażu znów możemy wpaść w XVI w, kiedy to wybitny ówczesny chirurg, Ambroże Pare zauważył, że stosowanie masażu u ludzi po operacjach przynosi ulgę. Jego pracę kontynuowali również, Fridrich Hoffman, a następnie Per Henrik Ling, współautor „szwedzkiej gimnastyki”. Wreszcie, prawdziwą szkołę masażu powołał w Niderlandach holenderski lekarz Johan Mezger, określany dziś jako ojciec masażu naukowego. Tyle, oto krótka historia masażu.
Na stronie 153 wspomnianej na wstępnie książki znajduję jednak dziwne zapisy. Otóż, nie po raz pierwszy spotykam się z refleksologią, po raz pierwszy jednak, mam okazję skonfrontować własny pogląd na ten temat, ze stanem wiedzy sygnowanej przecież nazwiskiem znanego polskiego naukowca. Cytuję (str 154) :
„U podstaw tradycyjnej filozofii medycyny chińskiej leży założenie, że sposób organizacji Wszechświata jest uniwersalny, tzn że organizacja ta, w takim samym stopniu dotyczy całości jak i jej elementów składowych”
Mówiąc prościej : „jak na górze, tak na dole”, lub jak kto woli – „jako w Niebie tak i na Ziemi”, itd. Jeśli teoria medyczna zaczyna się od założeń filozoficznych lub co gorsza teologicznych, wykraczając poza redukcjonistyczny model medycyny, wiem że coś się dzieje! Pomyślałem że zerknę do internetu. Pod hasłem „gabinet refleksoterapii” wyszukiwarka w 0,30 sekundy zwraca mi 112 tys wyników. Hasło „refleksoterapia” daje już niemal 800 tys wyników. Mają rozmach! Czym więc jest terapia mechanizmem sprzężenia zwrotnego? Co to za dziwna nowo mowa o energiach i meridianach? I tu moi drodzy czytelnicy, zaczyna być na prawdę śmiesznie, cyt (str 154) :
„Materialną podstawę świata stanowi pięć elementów, są to : drzewo, ogień, ziemia, metal, woda. […] Element to tylko symbol, pod który Chińczycy podstawiają równoważniki znajdujące się we wszechświecie. Do nich zalicza się pory roku, stany emocjonalne, produkty żywnościowe, zioła etc”
Dlaczego 5 ? Nie lepiej 7 , albo 11, i dlaczego akurat te elementy źródłowe? Za prawdę powiadam Wam, długość trwania jakiejś idei czy tradycji w życiu ludzkiej społeczności, nie jest tożsama z jej prawdziwością, nie jest też miarą jej skuteczności. Upuszczanie krwi, znane już w starożytnym Egipcie, bodaj najpowszechniejsza ze znanych ongiś metod leczenia, jest uważana dziś wręcz za barbarzyństwo i niebezpieczny zabobon. Czytam dalej że (str 155) :
„Narządy anatomiczne związane z elementem drzewa to wątroba i pęcherzyk żółciowy. Ogień […] odpowiada za serce, osierdzie, jelito cienkie i potrójny ogrzewacz.”
Potrójny ogrzewacz? WTF? Czyżby tworząc podstawy refleksologii, położono przy tym fundamenty pod nowoczesną technikę grzewczą ? Pod ręką dwa podręczniki anatomii, czytam, szukam – nie ma! Zerkam do książki Walaszeka, jest przypis (str 155) na dole, czytam :
„Takiego narządu anatomicznego nie ma, ale w koncepcji medycyny chińskiej narząd to nie tylko pojęcie anatomiczne, ale również funkcjonalne”
Aha, czyli jest awaria, nie ma sprawy! Być może autorzy bawili się w najlepsze w czasie pisania tej książki, mnie również jest do śmiechu, ale zupełnie z innych powodów, i taką mam koncepcję. Bzdury bowiem zaczynają się sypać, jak dobre żarty po kilku głębszych:
„Prawidłowe emocje są oznaką zdrowia, a jednocześnie świadczą o harmonijnej pracy narządów”
Wiemy że to nie prawda, bo człowiek, choćby urodzony w niedzielę, może chorować np na choroby układu krążenia, zakażenia dróg moczowych czy wszelkiej maści schorzenia onkologiczne, a te choroby rozwijają się niestety bezobjawowo, jak na złość, pomimo pogodnego usposobienia pacjenta. Na koniec perełka: refleksolodzy twierdzą, że pewne obszary np na uchu, dłoniach lub stopie odpowiadają za kondycję poszczególnych organów wewnętrznych. Utrzymują że te „punkty aktywne biologicznie” pobudzane, wysyłają impuls do kory mózgowej, a stamtąd „odbiciem” powodują utrzymanie „równowagi energetycznej” konkretnego narządu. Łapiecie? Zapewniam że kanały energetyczne które nazywane są meridianami i mają przewodzić tę dobroczynną energię Qi nie figurują na żadnym z atlasów anatomicznych którymi dysponuję.
Podsumowanie : Udając się do gabinetu refleksologii, bądźmy przygotowani nie tylko na całkowicie bezużyteczny zabieg w kontekście wysnuwanych teorii dobroczynnych benefitów. Uzbrójmy się w refleks, tylko on pomoże nam zorientować się w odpowiednim momencie, czy chodzi o relaksujący masaż, czy o pseudonaukowe hokus-pokus i drenaż portfela.